Vivid przeszła szybkim krokiem przez las, zatrzymywała się tylko co chwilę, żeby poprawić jakieś liście, czy coś. Przecież w jej miejscu zamieszkania musi być pięknie. Podskakiwała co jakiś czas, aż w końcu doszła przed okazałe drzwi. Zapukała dwa razy, żeby Mariś wiedziała, że to ona, ale po chwili przypomniała sobie, że wysłali ją na ważną misję! Viv była bardzo dumna ze swojej przyjaciółki. W końcu znały się od dawna. Blondyna weszła do pomieszczenia i z miejsca przywitał ją jej ukochany Duch.
-Cześć piękny! - powiedziała do niego, drapiąc warga za uchem. W Symmerden to "tylko" wierzchowce, aczkolwiek dla Viviś były jak członkowie rodziny. Po krótkich pieszczotach Duch poszedł do siebie, a Viv położyła na stole kila wcześniej kupionych bułek. Mariś na pewno będzie głodna jak przyjdzie! Zaraz obok bułeczek postawiła spodek, a na nim filiżankę i kilka herbat do wyboru. Uśmiechnęła się do swojego wspaniałego pomysłu!
-Króliki na pewno wygrają ten przez nikogo nienazwany pojedynek, w końcu las to nasz teren. - mówiła do siebie. Następnie podśpiewując cicho podeszła do swojego łóżka. Chwyciła książkę i położyła się na brzuchu Ducha. Postanowiła poczekać na Mariś wracającą z tarczą.